wtorek, 15 czerwca 2010

Komunikacja miejska

Wygrzebane z pamiętnika:
04.09.2008

Następnego dnia pojechaliśmy z Bonim [przyszłym Bibliotekarzem] do Polokwane [tak, tam teraz Mistrzostwa Świata w Piłce Nożnej są!).
'Taxi' to taki lokalny busik, który jeździ, jak chce (o zgrozo), gdzie chce i kiedy chce. Boni dostał SMSa od kogoś, że właśnie busik nadjeżdża. I faktycznie, zaraz podjechał pod bramę Siloe i wsiedliśmy. Przy drodze asfaltowej mieliśmy się przesiąść do innego samochodu, ale zabrakło dla nas miejsca. Więc kierowca Taxi stwierdził, że pojedzie gdzieś indziej.
A konkretniej w przeciwną stronę.
Gdzieś tam:



Mieliśmy okazję pooglądać inne wioski, przez które mknęło nasze taxi trąbiąc niemożebnie. Po 25 minutach taxi wróciło do Thogkwanen, pojeździło po niej, uzbierało komplet. Potem padło pytanie - Dokąd? - Większość odpowiedziała - do Polokwane - tam więc pojechaliśmy. A właściwie popędziliśmy, łamiąc po drodze wszystkie możliwe przepisy.

A taxi wygląda tak:


Płaci się po drodze kierowcy, podając przez współpasażerów pieniądze. Czasem reszta do nas wracała, czasem nie.

Po załatwieniu różnych spraw w mieście, poszliśmy na postój taksówek, poczekaliśmy aż zbierze się grupa jadących w to samo miejsce. I pojechaliśmy.
Zero rozkładów, zero standardów bezpieczeństwa, ale za to cała masa niezapomnianych wrażeń.